Można inaczej Andrzej Jacek Blikle

                                                                                                                                 

 

 

 

Narodziny gwiazdy

Rozmiar tekstu

Widać, że coś jest nie tak.

Z Andrzejem Blikle rozmawia Agaton Koziński
Polska The Times; 9 grudnia 2016

Inwestorzy nie inwestują, co przekłada się na spadek PKB. Dlaczego przedsiębiorcy nagle zaczęli dusić pieniądze na kontach?

Z polską gospodarką dziś nie jest tak źle – ale gorzej jest z jej perspektywami.

Agencja S&P właśnie podniosła Polsce rating, co sugeruje, że te perspektywy też nie są najgorsze.

Rating został utrzymany, a podniesiona jedynie perspektywa. Nie jestem jednak makroekonomistą, więc nie umiem powiedzieć, na jakiej podstawie agencje ratingowe wydają swoje oceny. Faktem natomiast jest, że i przedsiębiorcy prywatni, i samorządy mniej inwestują. Spada również wzrost PKB. Nie prowadziłem żadnych  badań, które pozwoliłyby zrozumieć tego przyczyny, ale jak  łatwo się domyślić, sporo na  ten temat rozmawiam.

Jakie  wnioski z  tych  rozmów?

Inwestorzy prywatni, czy przedsiębiorcy inwestujący we własne firmy wstrzymali się z wydatkami, gdyż sytuacja prawna stała się całkiem nieprzewidywalna.

Chodzi o przepisy dotyczące gospodarki, czy inwestorzy przejmują się tak sporem o Trybunał Konstytucyjny?

Może mniej przejmują się losem Trybunału, ale na pewno niepokoi ich naruszanie konstytucji. Jej przestrzeganie to gwarancja poruszania się w określonych ramach prawnych. Konstytucja powinna gwarantować, że ekipa rządząca nie wprowadzi żadnej ustawy niezgodnej z regułami prawa. Dziś tej  pewności już nie ma. Przez to bardzo podniósł się poziom niepewności. Bo nie sposób przewidzieć, co jeszcze może się wydarzyć.

Rząd stara się przedsiębiorców uspokoić. Mateusz Morawiecki właśnie forsuje pierwsze ustawy składające się na jego „konstytucję dla biznesu”.

Ten pomysł wicepremiera mnie nie przekonuje. To kolejna wersja wcześniejszych ustaw o swobodzie gospodarowania i działalności gospodarczej. Ja zawsze byłem im przeciwny – protestowałem przeciwko tego typu legislacjom także za poprzednich rządów.

Dlaczego?

Bo troska o przedsiębiorców, ale przede wszystkim o gospodarkę, powinna się wyrażać poprzez dobre stanowienie dobrego prawa, a nie przez specustawy naprawiające to co jest. To kuriozalny pomysł – choć rozumiem polityczną logikę stojącą za takimi rozwiązaniami, gdyż one umożliwiają politykom pokazanie, że troszczą się o przedsiębiorców, że starają się im pomagać.

Czego się Pan obawia ze strony rządu? Że zaczną nacjonalizować prywatne majątki i wywłaszczać?

Niczego takiego się nie spodziewam. Po prostu nie wiem, jakiego rodzaju przepisy mogą się pojawić – i już ta niepewność jest kłopotem. Dziś opozycja nie ma żadnego wpływu na to, jakie ustawy są wprowadzane, konstytucja w zasadzie przestała obowiązywać. To wyraźnie podniosło poziom zaniepokojenia. Oczywiście nie u wszystkich, ale – jak widać z danych gospodarczych – inwestycje bardzo spadły.

Nie ukrywam, nie umiem tego zrozumieć. Gospodarka w Polsce jest w dość dobrym stanie, są w niej pieniądze, można zarabiać. Dlaczego biznesmeni nie korzystają z tej możliwości?

Wie pan, zawsze można powiedzieć, że przedsiębiorcy nie inwestują na złość rządowi. Chcą mu zaszkodzić, więc nie rozwijają własnych firm. Ale tak się nie dzieje nigdzie na świecie. Oczywiście, biznesmeni są zdolni do dokonywania wyborów politycznych – ale nie o takiej sytuacji mówimy w tym przypadku.

Mówimy o inwestowaniu – a raczej o nieinwestowaniu.

Skoro przedsiębiorcy nie inwestują, to znaczy, że nie czują się spokojnie. Nie wiedzą, czego spodziewać się po legislatorach. Ci ostatni niekoniecznie muszą wprowadzać jakieś drakońskie nowe prawa, ale nawet pozornie drobne zmiany w prawie pracy, podatkowym, czy budowlanym mogą mieć dla nich dalekosiężne konsekwencje.

Jak głęboka jest ta niepewność inwestorów? Oni nie znają obecnej władzy i jej  się dopiero „uczą”? Czy problem jest głębszy, strukturalny – biznes z definicji nie ufa PiS-owi i nie zaufa mu tak długo jak długo będzie rządził?

Po czynach ich poznacie. Na razie przedsiębiorcy przyglądają się nowej władzy, patrzą, co ona robi – i w zależności od jej działań podejmują własne decyzje. Warto pamiętać, że dla sporej części z nich są to decyzje życiowe, w końcu wydają prywatne pieniądze, których mogą nie odzyskać, jeśli popełnią błąd. Mogą też stracić dorobek całego swojego życia.

Taka specyfika prywatnego biznesu – do tej pory to nie przeszkadzało.

Ale teraz nie wiadomo, co się może wydarzyć. Skoro nie działa Trybunał Konstytucyjny, to każde prawo może być uchwalone. W zasadzie nie ma ograniczeń. To wzmaga niepewność. A na  to jeszcze nakłada się fakt, że państwo się coraz bardziej zadłuża.

Coraz bardziej? Tegoroczny deficyt budżetowy jest jednym z najniższych w ostatnich latach. Poziom długu publicznego  również.

Jeśli pan spojrzy na kwoty, to są one bardzo wysokie i szybko rosą.

Ale jeśli spojrzymy na wysokość deficytu i długu mierzonego jako procent budżetu, czy PKB, to  otrzymamy wartości bardzo umiarkowane.

Słucham makroekonomistów, do których mam zaufanie, a oni podkreślają, że budżet państwa bardzo szybko może się znaleźć w katastrofalnej sytuacji, a rząd nie będzie w stanie wywiązać się ze zobowiązań, których się podjął.

Na razie realizacja budżetu przebiega bez kłopotów. Jak długo przedsiębiorcy  będą się  przyglądać nowej władzy, „uczyć  się” jej?

Nie ma odpowiedzi na tak postawione pytanie, gdyż nie da się z góry określić, ile czasu potrzeba na to, by przedsiębiorcy nabrali zaufania do władzy. Wszystko jest uzależnione od tego, co ta władza czyni, czy zachowuje się w sposób przewidywalny, czy nie.

W jaki sposób rząd może przekonać przedsiębiorców do siebie?

Powinien respektować wyroki Trybunału Konstytucyjnego – to na początek. Poza tym powinien zacząć dopuszczać opozycję do faktycznego udziału w debatach parlamentarnych. Przydałoby się także odwołać kilka ustaw, choćby tę niedawno przyjętą o zgromadzeniach masowych.

Tylko wiele tych kwestii, o których Pan mówi, są bardziej złożone niż jednolinijkowe hasło. Choćby sprawa Trybunału, w której błędy popełniają wszystkie strony konfliktu.

Przedsiębiorcy nie wikłają się w takie szczegóły. Oni nie analizują sytuacji na co dzień, nie śledzą kolejnych zmian ustaw o TK. Ale widzą, że coś się dzieje głęboko nie tak w tej sprawie i to wzbudza w nich niepokój.

Gdy sytuacja wokół TK się uspokoi – a tak pewnie się stanie po odejściu prezesa Rzeplińskiego – przedsiębiorcy przestaną  być tak podejrzliwi?

To będzie zależało od postawy nowych sędziów, nowego przewodniczącego i oczywiście od postępowania rządu. Ja naprawdę nie roszczę sobie prawa do profesjonalnej oceny obecnej sytuacji, nie jestem ekspertem w sprawach polityki. Ale jako obywatel i przedsiębiorca martwię się o Polskę bo widzę, że dzieje się bardzo wiele niepokojącego. I bardzo chciałbym, żeby ta sytuacja wreszcie się zmieniła.

Wybrane wywiady