Autorzy dokonują głębokiej i dobrze udokumentowanej analizy warunków pracy akademickiego środowiska w obszarze nauk społecznych. Wyrażają głębokie zaniepokojenie procesem wypierania rzetelnej działalności naukowej i dydaktycznej na rzecz pogoni za punktami zbieranymi w drodze tzw. ocen parametrycznych. Ich zdaniem, zjawiskiem powodującym ten stan rzeczy jest gra, do której system ocen zmusza pracowników uczelni wyższych. Starają się też zaproponować pewne ramowe rozwiązania. O ile jednak ich analiza stanu aktualnego jest dość uniwersalna, o tyle propozycje zmian wydają się raczej ograniczone do obszaru nauk społecznych.
Czytając książkę doszedłem do wniosku, że najpełniej przedstawię opinie jej autorów cytując wprost ich wypowiedzi. Udostępniam je we własnym amatorskim i dość wolnym tłumaczeniu. Aby jednak Czytelnik miał szansę na skonfrontowaniu cytatów z oryginałem, przy każdym z nich podaję w nawiasie numer strony, z której pochodzi.
Starałem się wybierać te wypowiedzi, które — w mojej ocenie — niosą ważne obserwacje i wnioski nie tylko dla nauk społecznych, ale dla całego obszaru nauki. Na ile udało mi się to osiągnąć, ocenią ci, którzy sięgną do oryginału. Z pewnością jednak moje wybory nie były wolne od subiektywizmu.
Książka składa się z dwóch części, których tytuły napisałem poniżej dużymi literami.
UTRATA SENSU
[…] „co najmniej poważna część tego, co jest dziś pisane i publikowane w imię nauki, jest nonsensowne, pozbawione treści lub w inny sposób głęboko problematyczne”. […] Odkrywamy, że społeczność naukowa cierpi na niezdolność do chronienia się przed kompletnymi nonsensami, które nigdy nie byłyby zaakceptowane w prasie codziennej, czy bulwarowej, a nawet w źle napisanych książkach dla dzieci (6)
„Nigdy wcześniej w historii ludzkości tak wielu nie napisało tak wiele mając tak niewiele do powiedzenia.” (9)
„Większość uniwersytetów w Zjednoczonym Królestwie zatrudnia dziś więcej personelu administracyjnego niż naukowego i dydaktycznego. (13)
„Nawołujemy zatem do dokonania radykalnego odejścia od badań, których ostatecznym celem jest publikowanie, na rzecz badań mających coś ważnego do zakomunikowania.” (21)
„Konsekwencje akademickiej gry w publikowanie są daleko idące. Czasopisma, od najmniej do najbardziej uznanych, stają się w coraz mniejszym stopniu przestrzenią dzielenia się i oceniania wiedzy. Przyjmują rolę maszyn do budowania karier, decydowania o awansach i stanowiskach, Stają się obszarem bezwzględnej konkurencji, w której wygrywają nieliczni, a przegrywa wielu.” (26)
„Współzawodniczenie o status i pozycję w badaniach […] dokonuje się na trzech poziomach:
„Masowa edukacja pociągnęła za sobą masowe badania naukowe i masowe publikacje.” (43)
„Przykładanie nadmiernej wagi do literaturowych odniesień prowadzi do wynajdywania i wypełniania wąskich luk w opublikowanych badaniach w miejsce poszukiwania nowych obszarów odchodzących od utartych dróg postepowania.” (46).
„Jak wskazują nasze doświadczenia, problem (z publikacjami, przyp. AJB) nie polega na tym, że dobre prace są odrzucane, ale bardziej na tym, ale że autorzy poddają się obowiązującym reżimom wydawniczym w miejsce publikowania ambitnych treści.” (48)
„Jako grupa zawodowa w sposób istotny budujemy zbiorową kontrolę nad nami samymi. […] Ostatecznie, kto produkuje te publikacje? Kto poświęca tak wiele czasu i innych zasobów mając tak niewiele wartości do pokazania?” (52)
„Jesteśmy przekonani, że akademicy są zarówno ofiarami systemu, jak i jego kluczowymi twórcami.” (54)
„’Statystyka cytatów’ nie została nam narzucona z zewnątrz, ale stworzona przez nas samych. Po naszej stronie jest cała odpowiedzialność wyboru, czy będziemy jej używać mechanicznie, selektywnie, czy też rozsądnie, a może całkowicie ją porzucimy.” (56)
„[…] konwencjonalne metody zapewniania sobie ‘zwrotu z inwestycji’ (autorzy mają tu na myśli inwestycję w stworzenie publikacji, przyp. AJB) polegają na wypełnianiu ‘luk’ w opublikowanych badaniach, w miejsce zajęcia się złożonymi problemami.” (70)
PRZYWRÓCENIE SENSU
„Naszym pierwszym priorytetem powinno być odejście od wszechobecnego wymogu publikowania w czasopismach ‘wysokiej jakości’, do nadrzędnego i ostatecznego celu jakim jest tworzenia wartościowej i społecznie użytecznej wiedzy.” (85)
Autorzy wyrażają opinię, że należy przywrócić znaczenie nauczaniu, które jest nierzadko traktowane jako kara za brak sukcesów w badaniach. Oto co piszą na ten temat w rozdziale Recovering Meaning in Teaching.
„Jedną z najgorszych konsekwencji nadprodukcji w publikacjach jest stopniowe upodlanie (debasement) i degradacja nauczania jako elementu świata nauki.” (97)
„Ostatnio obserwujemy pewne wskazania, że nauczanie, ten kopciuszek pracy w organizacjach badawczych, doświadcza renesansu. Dzieje się tak co najmniej w tych krajach, gdzie oceny wykładowców przez studentów nabierają znaczenia.” (98)
Innym ważnym działaniem powinno być, zdaniem autorów, udostępnienie publikacji naukowych społeczeństwu.
„Inną instytucjonalną reformą […] powinno być udostępnienie społeczeństwu wyników badań prowadzonych za publiczne pieniądze. Większość potencjalnych czytelników nie dysponuje bowiem środkami, by za przeczytanie artykułu naukowego zapłacić 32$ a nawet więcej. Groteskową wydaje się sytuacja, w której opłacane ze środków publicznych uniwersytety są zmuszane kupować podobnie opłacane badania od prywatnych wydawców. […] Nota bene wszyscy czterej najważniejsi wydawcy (Springer, Wiley, Informa i Elsevier) deklarują dziś zysk na poziomie jednej trzeciej wartości przychodu.” (109)
„W ostatnich czasach koszt wydania książek został drastycznie obniżony, a od kiedy wydawcy nie płacą autorom (a niekiedy każą sobie płacić za publikację, przyp. AJB) ich koszty stały się bardzo niewielkie. Tę eksploatację publicznych i akademickich zasobów można by z łatwością zatrzymać, gdyby naukowcy solidarnie zbojkotowali wydawniczy biznes” (110)
„Podkreślaliśmy w tej książce, że epoka masowych badań i publikacji doprowadziła do perwersyjnej relacji pomiędzy […] autorami a wydawcami przy jednoczesnym niedoborze czytelników.” (110)
„[…] proponujemy zaostrzenie i rozszerzenie kryteriów zatrudniania i promocji. Zamiast opierać się głównie na liczbie publikacji i glorii zamieszczających je czasopism, decyzje o zatrudnianiu i promocji powinny brać po uwagę znacznie szersze spektrum ocen obejmujących:
„Politycy i menadżerowie szkolnictwa wyższego powinni sobie odpowiedzieć na następujące pytania:
Autorzy wskazują też na bardzo wysokie koszty prowadzonych ewaluacji środowisk naukowych.
„[…] w Zjednoczonym Królestwie estymowany koszt ewaluacji na każdego z 50 tys. ocenionych w roku 2014 zbliża się do 5000 ?. Natomiast prawie dwukrotnie więcej akademików nie poddano żadnej ocenie, zapewne dlatego, że ich wyniki nie zostały uznane za dostatecznie dobre. Włączenie ich do procesu oceny mogłoby więc ‘pociągnąć w dół’ pozycję wydziałów w rankingu. (124)
Mikołaj Marcela — Co łączy lekcje i selekcje, czyli jak szkoła niszczy ludzi, społeczeństwa i świat?
Szkoła przez ostatnie dwa stulecia tak mocno wrosła w naszą świadomość, że trudno nam sobie wyobrazić świat bez niej. A może właśnie to powinniśmy obecnie zrobić? Wierzymy, że szkoła ma zbawienny wpływ na ludzi, niweluje nierówności społeczne i przyczynia się do postępu świata. Jest jednak dokładnie na odwrót. To ona w dużym stopniu sprawia, że ludzie są nieszczęśliwi. To ona prowadzi społeczną selekcję i czyni świat coraz gorszym miejscem do życia. Szkoła uczy nas uległości, bierności, posłuszeństwa, rywalizacji oraz pracy pod przymusem. To również przez nią najczęściej zapominamy, kim jesteśmy, i przestajemy być sobą.
Szkoła jest instytucją stworzoną w konkretnym czasie i dla realizowania określonych celów. To produkt świata, który właściwie już przeminął. Dziś — bardziej niż kiedykolwiek wcześniej — potrzebujemy zupełnie innego myślenia o szkole i jej roli w naszym życiu. By jednak nie popełnić dotychczasowych błędów, powinniśmy najpierw zrozumieć, jak niszczy ona ludzi, społeczeństwa i świat. Bez tego nie ma co liczyć na jakąkolwiek zmianę.
Nie znaczy to oczywiście, że szkoła — jako pewna idea — powinna zupełnie zniknąć. Wręcz przeciwnie. Dziś potrzebujemy jej bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Zresztą, mamy różne modele szkoły, z których już teraz korzystamy z powodzeniem. By jednak szkoła jako instytucja mogła naprawdę zacząć służyć młodym ludziom i być miejscem autentycznego uczenia się i rozwoju zgodnie z ich potrzebami, konieczna jest przede wszystkim zmiana naszego wyobrażenia o naturze ludzkiej. W tym celu z jednej strony potrzebne jest odrobienie lekcji wiary w człowieka, z drugiej zaś dostrzeżenie w szkole "martwego punktu" obecnego systemu reprodukującego rzeczywistość społeczną, gospodarczą, kulturową i polityczną, w której żyjemy.
Dziś prawdziwie demokratyczny, wolny i solidarny świat to jak najbardziej realistyczna wizja. Nie spełni się jednak ona bez odszkolnienia i odkształcenia nas samych, naszych społeczeństw i naszego świata. Wbrew temu, co sądzimy, to teraz największe i najtrudniejsze zadanie stojące przed ludzkością.
Mikołaj Marcela Pisarz, nauczyciel akademicki, optymista. Autor monografii "SeLekcje. Jak szkoła niszczy ludzi, społeczeństwa i świat", serii poradników edukacyjnych dla rodziców zapoczątkowanych książką "Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku”. „Wszystko, co możesz zrobić, żeby edukacja miała sens", vege kryminałów dla dzieci oraz kilkudziesięciu artykułów naukowych. Wicedyrektor kierunków Sztuka Pisania oraz Twórcze Pisanie i Marketing Wydawniczy na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Nauczyciel mianowany, tutor w rozmaitych programach edukacyjnych, moderator procesu Design Thinking. Laureat stypendium Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego dla wybitnych młodych naukowców w 2020 roku.
Autor zdjęcia: How2
Marianna Kłosińska — Szkoła może być przestrzenią empatyczną.
Kiedy już przeczytamy "Selekcje" i jasno zdamy sobie sprawę z tego, że szkoła niszczy nas, nasze dzieci i cały świat, to ogarnia nas bezsilność. Jak żyć z taką sytuacją nie mając nadziei na zmianę?
Może jednak istnieją alternatywy, gdzie słowo „szkoła” zyskuje inną jakość? Gdzie szkoła zaspakaja potrzebę akceptacji, uznania, miłości i sprawczości człowieka oczekującego empatii i umiejącego zaufać innym.
Istnieją!
Opowiem Wam o kulturze Bullerbyn, która od 10 lat funkcjonuje w Wolnej Szkole Demokratycznej, a także o Unschoolingu i oddolnym ruchu edukacji demokratycznej ogarniającym cały glob.
Jeśli chcecie wiedzieć jak działają takie szkoły — zapraszam.
Być może słyszeliście, że w szkołach demokratycznych dzieci robią co chcą, kiedy chcą i jak chcą. A w takim razie kiedy się uczą? Jeśli w ogóle się uczą? Skoro nie muszą chodzić na lekcje, to czy mają szansę zdać maturę? No i skąd mają się czegokolwiek dowiedzieć o świecie, skoro dorośli im tego nie powiedzą?
Pewnie też niepokoi Was brak dostępu do wiedzy powszechnie poznawanej dzięki szkole. Jak dzieci będą w przyszłości żyć bez opanowania „podstawy programowej”? Co z językami, z matematyką i fizyką? Co z samodyscypliną?
Może przychodzą Wam do głowy skojarzenia z pajdokracją lub trzymaniem dzieci pod kloszem w odrealnionej rzeczywistości. Bo przecież Wy znacie inny świat. Świat wymagający, pełen trudu i konieczności dostosowywania się. To na tym świecie trzeba dorosnąć, a później znaleźć dobrą pracę, by utrzymać siebie i swoją rodzinę.
Postaram się Wam pokazać, że tu i teraz istnieje świat równoległy, do którego drzwi są szeroko otwarte. Wystarczy przekroczyć próg sztywnych przekonań, żeby doświadczyć pełni autentycznych relacji w zdrowej społeczności szkolnej i zobaczyć, że można nauczyć się kreowania własnego życia już w dzieciństwie.
Marianna Kłosińska Założycielka i prezeska Fundacji Bullerbyn na rzecz wspólnoty dzieci i dorosłych oraz Fundacji Dzieci Mają Głos, dzięki którym działa Wolna Szkoła Demokratyczna Bullerbyn https://bullerbyn.org.pl/. Propagatorka idei Unschoolingu jako "stanu umysłu" oraz liderka oddolnego ruchu edukacji demokratycznej w Polsce. Zasiada również w organach międzynarodowego stowarzyszenia edukacji demokratycznej EUDEC, oraz Partnerstwa Otwarty Jazdów. Studiowała grafikę na Europejskiej Akademii Sztuk Pięknych. Absolwentka Akademii Przywództwa Liderów Oświaty, oraz Szkoły Facylitacji Pathways. Marzy o uruchomieniu w Polsce inkluzywnych, nieodpłatnych szkół demokratycznych.
autor zdjęcia: Tomasz Górecki––
...najbardziej skuteczną metodą pomocy bezdomnym
może się okazać dawaniem im pieniędzy.
The Economist
Problem nie leży w nowych ideach,
lecz w tym, jak się pozbywać starych
J.M Keynes
Jeśli chcemy zmienić świat,
musimy być nierealistyczni, nieracjonalni i nieznośni.
R. Bregman
Rutger Bregman, autor znakomitej książki Humankind — A Hopefull History, roztacza przed nami wizję świata, który wygląda jak utopijny, choć takim nie jest. Najkrócej rzecz ujmując udowadnia on, że świat traktowany jako całość stać dziś na zlikwidowanie ubóstwa i związanych z nim problemów, oraz że można to zrobić wydając na te cele znacznie mniej pieniędzy, niż do tej pory. Wystarczy tylko zmienić metody i priorytety.
Na przykład, mieszkający na ulicy włóczęga kosztuje rząd USA średnio 16.670 $ rocznie, podczas gdy mieszkanie dla niego plus profesjonalne doradztwo — jedynie 11.000 $. Na Florydzie ten stosunek jest jeszcze wyrazistszy i wynosi 31.000 $ do 10.000 $. Natomiast w Holandii każde euro przeznaczone na walkę z bezrobociem przynosi podwójny, albo potrójny zwrot w postaci oszczędności w wydatkach na pomoc społeczną, policję oraz koszty sądowe.
Autor przytacza wiele udokumentowanych przykładów za tym, że rozdawnictwo pieniędzy biednym prowadzi do nadspodziewanie pozytywnych rezultatów. A co jeszcze bardziej zaskakujące, dotyczy to zarówno ubogich krajów czarnej Afryki, jak i bogatych (np. Anglii). Tymczasem rządowe programy walki z biedą są równie kosztowne, jak mało skuteczne. Np. koszt obdarowania mieszkańca Rwandy krową (wraz z dojarką — sic!), co właśnie jest praktykowane, to pięciokrotność jego rocznego dochodu. To samo dotyczy skuteczności szkoleń dla ubogich w porównaniu z ich kosztami.
Typowe argumenty przeciwników rozdawnictwa pieniędzy to obawa, że obdarowani niezwłocznie wydadzą zasiłki na alkohol i tytoń. Tymczasem doświadczenia Banku Światowego wskazują, że w 82 proc. przypadków rozdawnictwo pieniędzy powoduje spadek sprzedaży tych towarów wśród obdarowywanych. Z kolei prestiżowe czasopismo Lancet doniosło, że jeżeli biedni otrzymują gotówkę bez żadnych warunków, pracują bardziej efektywnie.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy stwierdził, że zbyt duże nierówności hamują wzrost gospodarczy, oraz że PKB nie stanowi dobrego wskaźnika dobrobytu społecznego. Jak powiedział J.F. Kennedy „mierzy on wszystko (…) prócz tego, co nadaje sens ludzkiemu życiu”.
Legendarny przedsiębiorca Henry Ford już w latach trzydziestych ubiegłego wieku udowodnił na przykładzie własnych fabryk, że pięciogodzinny tydzień pracy zwiększa wydajność. Dziś jednak, w przypadku krótszego tygodnia pracy nie chodzi o to, abyśmy nic nie robili, ale abyśmy mogli poświęcać więcej czasu na działania, które mają dla nas znaczenie.
Zdaniem Bregmana są jednak zawody — wielokrotnie wymienia tu marketingowców i prawników korporacyjnych — które zamiast tworzyć bogactwo, jedynie przesuwają je z jednego miejsca w drugie. A nadto w tych zawodach zarobki są najwyższe. Jak zauważa, w USA jest 17 razy więcej prawników per capita niż w Japonii, choć prawo nie jest tam 17 razy lepsze!
Bregmana uważa, że granice pomiędzy państwami są najistotniejszą pojedynczą przyczyną dyskryminacji w historii ludzkości. Najbogatsze 8 proc. mieszkańców naszego globu zarabia połowę światowego dochodu, a 1 proc. posiada ponad połowę światowego bogactwa. Najbiedniejszy miliard ludzi odpowiada za 1 proc. światowej konsumpcji, a najbogatszy — za 72 proc. Osiem najbogatszych osób na naszym globie jest w sumie bogatszych od 3,5 miliarda ludzi z końca listy zamożności razem wziętych.
Zwraca on też uwagę na korzyści płynące z migracji narodów. Globalna imigracja globalnie ogranicza przestępczość, a napływ imigrantów do bogatego kraju zwiększa, a nie zmniejsza, wynagrodzenia jego rdzennych mieszkańców, gdyż podnosi poziom produktywności gospodarki. Otwarte granice skłaniają też imigrantów do powrotu do ojczyzny. Przed zamknięciem granicy pomiędzy Meksykiem, a USA, przekraczały ją miliony Meksykanów, ale 85 proc. z nich wracało do domów w wyznaczonym czasie. Od kiedy na granicy postawiono mur, i pilnuje jej wojsko, powraca jedynie 7 proc.
Na koniec autor wyraża przekonanie, że nadszedł czas na nowy ruch pracowniczy. Taki ruch, który nie walczy jedynie o miejsca pracy i wyższe zarobki, lecz o to, co najistotniejsze — o pracę, która ma rzeczywistą wartość.
(Niniejszy artykuł stanowi prostą kompilację tekstów pochodzących z książki R. Bregmana. Doszedłem do wniosku, że lepiej w ten sposób oddam ducha i zasadnicze tezy książki, niż pisząc na jej temat wypracowanie „własnymi słowami”.)
Debaty na temat realizowanych w szkołach procesów edukacyjnych są obecne w przestrzeni publicznej od wielu lat, jednak ostatnio ich dynamika przyspiesza, a przedstawiane opinie i propozycje stają się coraz dalej idące. Dobrym przykładem tego zjawiska jest książka Mikołaja Marceli. W mojej ocenie to bardzo ważna pozycja, którą należałoby polecić zarówno nauczycielom, jak i władzom oświatowym, a także rodzicom i uczniom. Poniżej przedstawiam wybór myśli z tej książki, które wydały mi się szczególnie trafne i ważne.
Z tradycyjną szkołą i realizowanym przez nią programem nauczania związane są cztery rozpowszechnione mity:
Te mity nie wzięły się znikąd. Zawdzięczamy je określonym przekonaniom:
Tymczasem rzeczywistość wygląda inaczej.
Szkoła jest przestrzenią, w której nauczycielom oddano władza symboliczną nad uczniami. Gdy nauczyciel wchodzi do szkoły, zawiesza swoją tożsamość psychologiczną, i przywdziewa symboliczną. By wypełniać swoje obowiązki, jest gotowy do zadawania bólu innym.
Dzieci pracują dziś dwa lub trzy razy ciężej niż ich poprzednie pokolenia. Wiadomo też, że początek lekcji o 8:00 jest niezwykle szkodliwy dla młodych ludzi, a zwłaszcza dla nastolatków. Zdaniem Neuroscience Institute na uniwersytecie w Oxfordzie, z powodu zbyt wczesnego wstawania młodzież traci tygodniowo 10 godzin snu, co może prowadzi do wyczerpania i zwiększa podatność na depresję.
Jak zauważa D.T. Campbell, im więcej jakiś ilościowy wskaźnik społeczny jest wykorzystywany do podejmowania społecznych decyzji, tym bardziej staje się on przedmiotem nacisków korupcyjnych, co powoduje degradacje procesów, które ma monitorować. Np. w niektórych elitarnych polskich liceach nie dopuszcza się słabych uczniów do matury z obawy, że mogą popsuć statystyki (s. 208). Z kolei testy, które miały dostarczać informacji o jakości nauczania, zamieniły się w narzędzia represji (s. 209).
Co więc należałoby uczynić, by zmienić ten stan rzeczy?
Na szczęście jest coraz więcej szkół, choć nadal są w mniejszości, które warto naśladować. W tych szkołach przesunięto nauczyciela z pozycji sprawującego władzę do roli wspierającej uczniów w realizowaniu przez nich samych procesów uczenia się. W miejsce bycia nauczanymi uczniowie się uczą.
Zdaniem autora książki, współczesna szkoła powinna wkraczać w zielony (ekologiczny) i turkusowy (Laloux) sposób myślenia. Trzeba jednak zapłacić za to cenę. Dla niektórych będzie to utrata hierarchii, rozmycie podziałów, czy odejście od oceniania.
Czasami jednak uzdrowienie szkoły można zrealizować tanim kosztem. Np. w Central High School w Naperville prosty zabieg wywindował tę wcześniej nisko ocenianą szkołę na pozycję lidera w nauczaniu nauk przyrodniczych i matematyki. Nie wprowadzono żadnych zmian programowych, a jedynie poważnie zwiększoną liczbę ćwiczeń ruchowych. Jak wykazują badania, ćwiczenia fizyczne stymulują wydzielanie w mózgu białka, które sprzyja powstawaniu nowych neuronów. Z kolei siedzenie w bezruchu upośledza zapamiętywanie informacji, koncentrację i cały proces uczenia się.
Jack Ma, założyciel Alibaby, powiedział swojemu synowi: „Nie musisz być w trójce najlepszych uczniów w klasie. Wystarczy, że będziesz w środku stawki, bo tylko osoby w środku stawki mają dość wolnego czasu, by uczyć się także innych umiejętności i rozwijać swoje pasje.” (s. 149).
Na niniejsze stronie umieszczam dostępne mi informacje o organizacjach w naszym kraju, które zadeklarowały wejście na ścieżkę turkusowej cywilizacji. Mam nadzieję, że ta lista będzie się sukcesywnie wydłużać, bo wg. mojej oceny organizacji turkusowych jest już w Polsce ponad tysiąc. Lista jest uporządkowana alfabetycznie. Umieszczam na niej również organizacje, których relacje znajdują się na niniejsze witrynie. W takiej sytuacji podłączam adres URL do relacji na ich temat.
Nazwa firmy: Andrzej Blikle Doradca
Nr telefonu: +48 607 456 918
e-adres: andrzej.blikle@moznainaczej.com.pl
NIP 525 12 84 084